Rok 2020 dla chrześcijan w Anglii i Walii to nie tylko wszechobecne doświadczenie pandemii. To również Brexit, a także pogłębiający się kryzys braku poszanowania ludzkiego życia i godności, który nie ominął również samego Kościoła.
O północy 31 stycznia 2020 roku Anglia przestała być członkiem Unii Europejskiej. W owym czasie kraj targały nie zaspokojone do dzisiaj wewnętrzne spory. Głos zabrał również prymas Anglii i Walii, wzywając do „wyjścia poza podziały”. Jednak rosnący korona-kryzys odsunął w cień troski związane z niepewnością jutra co do organizacji życia po Brexicie. Od początku pandemii Kościół katolicki w Anglii i Walii współdziałał z instytucjami świeckimi w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa, wprowadzając dyscyplinę uczestnictwa we Mszy, której wierni poddali się w stopniu nie znajdującym pola do krytyki ze strony zarówno władz lokalnych, jak i krajowych. Stąd rozgoryczenie i szok, kiedy rząd Borisa Johnsona w listopadzie ponownie zdecydował o zamknięciu kościołów i innych miejsc kultu.
Kiedy poziom pandemii zdawał się opadać, kościoły otworzono w czerwcu, najpierw na modlitwę indywidualną, a potem z dostępem do Eucharystii w lipcu 2020. Po kilku miesiącach „odwilży” nastąpił kolejny zakaz sprawowania publicznej Mszy, który wszedł w życie na początku listopada i został zniesiony 2 grudnia. Odtąd, mimo dalszej ekspansji pandemii na Wyspach, kościoły pozostają otwarte, co przypisuje się m.in. skuteczności działań międzywyznaniowej komisji, która powołał brytyjski rząd i która początkowo oceniana była jako nieudolna i nieefektywna.
Do dzisiaj trwa niezmiennie ten sam schemat organizacji liturgii: zgodnie z zarządzeniem Konferencji Episkopatu Anglii i Walii usunięto święconą wodę z kropielnic, a wierni zobowiązani są do przyjmowania Komunii Św. na rękę i przekazywania znaku pokoju poprzez skinienie głowy.
Przez ten rok Kościół w Anglii i Walii odnotował znaczny wzrost zainteresowania „uczestnictwem” we Mszy online. Jak informowała Konferencja Episkopatu: księża nie tracili kontaktu ze swoimi parafianami, udzielając im duchowego wsparcia za pośrednictwem dostępnych technologii. Nie brakuje też świadectw ludzi, którzy przyznają, że drogą online po raz pierwszy wzięli udział w Eucharystii. A jednak parafie w Anglii i Walii, zarówno katolickie, jak i anglikańskie, doświadczają ubytku wiernych i znacznego ograniczenia, albo nawet zahamowania swojej działalności. Licznie rozpadają się, działające dotąd w obrębie parafii wspólnoty, które nie wytrzymują próby rozdzielenia, niemożności fizycznego spotkania się, modlitwy i prowadzenia aktywności w dotychczasowym, utartym już schemacie.
Kardynał Nichols wielokrotnie w tym roku wzywał do przestrzegania nowych reguł współżycia nie tylko na polu praktyk religijnych, ale również w obrębie wspólnoty obywatelskiej: „Święty Paweł wzywał nas, abyśmy byli dobrymi obywatelami. I dzisiaj musimy nimi być, bo mamy do odegrania ważną rolę w obronie najsłabszych, wspierając służbę zdrowia w ochronie ludzkiego życia, które jest tak cenne w oczach Boga” – powiedział prymas Anglii.
Dla katolików na Wyspach, poza traumą utraty najbliższych, najboleśniejszym doświadczeniem było odcięcie od możliwości przyjęcia żywej Eucharystii. Przez cały okres obu blokad kraju biskupi negocjowali z rządem konieczność pilnego otwarcia Kościołów. Wielokrotnie podkreślali wielość sygnałów ze strony wiernych o „tęsknocie eucharystycznej”. Episkopat otrzymał liczne głosy solidarności i wsparcia działań, służących przywróceniu praktyk religijnych w formach dostosowanych do wymagań czasu i sytuacji. Jeden z tych głosów należał m.in. do Instytutu Polskiego Akcji Katolickiej, czołowej na Wyspach organizacji, zrzeszającej świeckich katolików pochodzenia polskiego.
W maju, kiedy stopniowo zapowiadano zniesienie lockdownu, rząd opublikował 50-stronicowy dokument, drobiazgowo opisujący proces odblokowywania kraju. Kościoły zaliczono w poczet „placówek publicznych” o charakterze rozrywkowym, które na powrót do działalności musiały zaczekać. Pierwszeństwo otwarcia dotyczyło miejsc użyteczności publicznej o charakterze komercyjnym. Biskup Mark Davies ze Shrewsbury komentował: „otwarcie centrów ogrodniczych, ale nie kościołów, to decyzja godna pożałowania, przenosząca duchową potrzebę w wymiar branży rekreacyjnej”. Kardynał Nichols sugerował większą wrażliwość w uznaniu potrzeby ludzi do praktykowania ich wiary, kontaktując się również z liderami brytyjskiej społeczności muzułmańskiej. „To dla nas post – dość bolesny post – i dotyczy to również innych wyznań. Rozmawiałem wczoraj z czterema imamami, a oni powiedzieli to samo. Dokonuje się wiele głębokich, duchowych poświęceń i, oczywiście je podejmujemy, ale chcemy wiedzieć, że jesteśmy szanowani, a nasza wrażliwość jest rozpoznawana” – podkreślał kardynał Nichols.
W sprawie otwarcia kościołów presję wywierali duchowni anglikańscy. „The Times” opublikował list otwarty, podpisany przez 800 duchownych, którzy „porażką odpowiedzialności Kościoła wobec narodu” nazwali nadmierną blokadę miejsc kultu.
W czerwcu prymas Anglii i Walii zabrał głos na łamach jednej z czołowych brytyjskich gazet po tym, jak jeden z ministrów bezpodstawnie zasugerował, że kościelne rytuały mogą przyczynić się do rozprzestrzeniania się wirusa. Media komentowały homilię arcybiskupa Westminsteru z okazji Pięćdziesiątnicy, w której po raz pierwszy ostro skrytykował postawę rządu. Zganił go za otwarcie targowisk i salonów samochodowych, za decyzję o otwarciu w połowie czerwca wszystkich sklepów, podczas gdy kościoły miały być zamknięte aż do lipca.
„Mówi się nam, że są to decyzje oparte na potrzebie zachęcania ludzi do powrotu na drogę kluczowych dla ich życia aktywności. Dlaczego więc kościoły zostały wyłączone z tych decyzji?” – pytał kardynał. Równolegle, brytyjski premier otrzymał list od arcybiskupa Johna Wilsona, który mówił w nim o naruszeniu wolności wyznania, podstawowej równości i sprawiedliwości. „Całkowite zamknięcie kościoła było uzasadnione w pierwszych tygodniach pandemii. Jednak umożliwienie otwarcia nieistotnych sklepów i usług, przy jednoczesnym utrzymaniu kościołów zamkniętych na indywidualną modlitwę, stanowi naruszenie zarówno wolności religijnej, jak i równości” – napisał arcybiskup Wilson.
Po zapowiedzi premiera Wielkiej Brytanii o powrocie Mszy i nabożeństw z udziałem wiernych po 4 lipca, katolicy w Anglii z niecierpliwością czekali na wytyczne episkopatu, modląc się o powszechny i swobodny dostęp do Sakramentów, po tym, jak premier Johnson ogłosił limitowany liczebnie powrót praktyk wspólnotowych. Negocjacje odniosły pożądany skutek: we Mszy może brać udział tyle osób, ile pozwoli na to warunek zachowania dystansu społecznego.
Jednym z widomych skutków trwającej pandemii jest zdecydowany spadek dochodów katolickich parafii, średnio o jedną trzecią. Szereg obostrzeń związanych z uczestnictwem w modlitwie wspólnotowej odstrasza od niej wielu. Rok 2020 to drastyczny spadek liczby uczestników Mszy, ale zarazem uruchomienie olbrzymiej siły tkwiącej w tych, którzy nie zrezygnowali z okrojonego życia wspólnoty, lecz przeciwnie – objawili się jako jej nowa siła i nadzieja na przyszłość. Mowa m.in. o stewardach, dzięki którym inni mogą codziennie brać udział w Eucharystii, a kościoły mogą być otwarte. Wszędzie tam, gdzie brakuje wolontariuszy pilnujących przestrzegania zasad bezpieczeństwa, kościół pozostaje zamknięty. Wierni kościołów chrześcijańskich w Anglii i Walii potrafili również tak dalece sprostać wymogom bezpieczeństwa, iż brytyjski rząd nie mógł wskazać żadnych dowodów tego, że „zakaz zbiorowego kultu byłby produktywną częścią walki z wirusem”.
POSŁUCHAJ: