Skip to main content
Elżbieta Sobolewska-Farbotko (Radio BOBOLA/Vatican News)/Fot. Andreea Popa

Anglia: Zabójstwo humanitarne?

W szpitalu w Plymouth zmarł pan Sławomir, o którego życie od tygodni toczyła się dramatyczna walka, prowadzona przez część rodziny i polski rząd. Śmierć głodowa nastąpiła zgodnie z oczekiwaniami Sądu Najwyższego w Anglii, który z uwagi na wegetatywny stan chorego zasądził odcięcie dopływu pożywienia i wody. Przypadek „Polaka z Plymouth”, jak media nazywały RS, którego dane utajniono ze względu na dobro rodziny, nie jest w Wielkiej Brytanii odosobniony. Wręcz przeciwnie, tzw. „eutanazja przez zaniechanie” co najmniej od 2018 roku, o ile nie istnieje sprzeciw rodziny, jest praktykowana bez konieczności wyroku sądowego.


Fałszywym mianem „leczenia” określa się w Wielkiej Brytanii podstawową opiekę czyli żywienie i nawadnianie pacjentów. Z tak rozumianego „leczenia” można odstąpić bez wyroku sądowego. W 2018 roku Sąd Najwyższy orzekł, że ingerencja prawna nie będzie już wymagana aby „wycofać leczenie” pacjentów w stanie wegetatywnym, o ile taka jest wola lekarzy i zgoda rodziny. Z punktu widzenia brytyjskiej kultury prawnej i medycznej sprawa pana RS nie była więc ani specjalnie skomplikowana, ani wyjątkowa. Jedynym punktem zapalnym był spór rodziny i wątek różnic kulturowych w dziedzinie poszanowania ludzkiego życia. Jak nazwał ten spór polski wiceminister sprawiedliwości: było to starcie cywilizacji życia z cywilizacją śmierci.

W sytuacji tzw. stanu nie rokującego nadziei – w antychrześcijańskiej kulturze wyceny ludzkiego życia – podstawowymi wartościami są zarówno wykluczenie cierpienia, jak i “oczyszczanie” społeczeństwa z ludzi, których istnienie prowokuje refleksje o sens i cel życia ludzkiego. W przypadku pana RS, Alfiego Evansa, czy pięcioletniej Pippy Knight, o którą właśnie walczy jej matka i największa brytyjska organizacja obrony życia (SPUC) prawo uzasadnia konieczność zabójstwa mianem dbałości o „najlepszy interes człowieka”, który traci na wartości, o ile człowiek ten nie może używać swojego ciała i życia w pełni.

Od lat 90. w brytyjskich sądach przybywało spraw związanych z sytuacją ciężkiego uszkodzenia ciała i kilkuletnim brakiem jednoznacznej poprawy zdrowia, mimo podtrzymywania życia za pomocą specjalistycznej aparatury w tym celu wymyślonej. Przełomową była sprawa Anthony’ego Blanda z 1993 roku, w której sąd zdecydował o „humanitarnym zakończeniu życia poprzez odebranie podstawowych środków do życia”.

Trwające nieraz kilka lat procesy, składanie apelacji to szokujące koszty, rzędu nawet 100 000 funtów. Koszty te, jeśli o zmianę wyroku apeluje szpital, ponosi publiczna służba zdrowia. Dodatkowo z obawy przed ewentualnością roszczeń ze strony rodzin, zarówno szpitale jak i sąd nie są skłonne wyrażać zgody na powrót chorego do domu, który pozostając pod stałą aparaturą wspomagającą pracę ciała, będzie żył w przyjaznym otoczeniu bliskich i przyjaciół.

Szacuje się, że co roku w Anglii i Walii pojawia się około 1500 nowych przypadków ludzi, którzy nie rokują nadziei na powrót do normalnego funkcjonowania, są więc bezpośrednio zagrożeni uśmierceniem w obliczu prawa i za zgodą bliskich.

POSŁUCHAJ:



Sanktuarium Matki Bożej Kozielskiej-Zwycięskiej w Londynie

Chcesz dowiedzieć się więcej o cudownym wizerunku MB, bardzo ważnym dla pokoleń polskich emigrantów?